Dom

Zapach występku BenЯ

fragment „Książki kucharskiej z metaforami domu

w sobotnie popołudnia, po powrocie ze zboru i po obiedzie, przychodził do nas wujek Heniek, z ciocią Anią i małym Marcinem… przychodzili w odwiedziny, „na kawę”.

na początku lat 80-tych, w czasach polskiego „wielkiego kryzysu”, kawa była towarem luksusowym. docierała do nas w paczkach z Reichu. była to kawa w ziarenkach, która ma taką zaletę (inni powiedzą wadę), że zanim się ją zaparzy, trzeba jej najpierw namielić… w tamtych czasach kawa zmielona, taka co obecnie zdominowała rynek, nie była jeszcze dostępna.
 aby namielić dobrej kawy trzeba mieć młynek, który mieli porządnie, „na drobno”, a nie tylko „rozgryza” ziarenka, co często zdarzało się peerelowskim młynkom. z tego powodu u nas w użyciu był młynek Johana… to był dobry, przedwojenny (1↓) młynek na korbkę, z drewnianą wysuwaną szufladką…
 Johan był bratem dziadka, pił kawę :-) i zamieszkał po wojnie w Bawarii, a jego młynek trafił do nas, bo nikt w rodzinie nie był nim zainteresowany, dlatego, że wśród adwentystów (którzy z zasady powstrzymują się od używek) kawa była tematem sporu: można ją pić bez uszczerbku na ciele i duszy, czy nie można? stąd sobotnie spotkania przy kawie po powrocie ze zboru, a zwłaszcza jej ceremonialne parzenie, było u nas czymś więcej niż w innych domach. Czytaj dalej Zapach występku BenЯ

   [ + ]

1. w latach 80-tych przedwojenne rzeczy nadal były w użyciu i cieszyły się dużym szacunkiem, bo powszechnie wiadomym było, że to co zrobiono przed wojną miało jakość nie taką lichą, jak rzeczy produkowane za Komuny.

Zaproszenie

Drodzy Przyjaciele.
 W maju będziemy się Bawić w Dom w kopenhaskiej Chrystianii. Ja, Ben i Bruno. Do naszego nowego emigranckiego domu przyjeżdżamy 13 maja.
 Dom nasz jest w złym stanie technicznym wymaga remontu oraz odświeżenia, co zamierzamy zrobić. Ben będzie reperował i gotował a ja będę sprzątać – jak to Polacy na emigracji. Bruno natomiast będzie pilnował kury. [tej kury w efekcie nie było, może ją lepiej stąd usunąć. a Bruno znajdzie sobie inne zajęcie :-) – red.]
 Mam do Was gorącą prośbę o wsparcie naszej „Zabawy w Dom”. Jeśli możecie prześlijcie nam jakieś rzeczy „dla domu” na adres:

att. Malgorzata Markiewicz
 Mælkebøtten 210
 Christiania
 1440
 Copenhagen K
 Denmark

Możecie wysyłać prezenty już właściwie od teraz :-)
 A jeżeli też chcecie sami przyjechać i pomóc w pracy to zapraszamy. Impreza na zakończenie planowana jest na sobotę 24 maja.
 Z góry dziękujemy!
 Małgosia, Ben, Bruno

Motto Małgosi rysunek Raczkowskiego

Everywhere you shut me in. Always you assign a place for me. Even outside the frame that I form with you…. You set the limits even to events that could happen with others…. You mark boundaries, draw lines, enclose. Excising, cutting out. What is your fear? That you might lose your property. What remains is an empty frame. You cling to it, dead.
 Luce Irigaray (1992:24-5) from Space, Time and Perversion, The Politics of the Body (1991)

komentarz Bena

Pakowanie

Małgosia: Co zabrać? Jakie smaki i zapachy stwarzają dom, jakie przedmioty, jakie wspomnienia. Czy można to zapakować do walizki i przenieść w inne miejsce? Dla mnie na pewno herbata, różne rodzaje, zielona na rano, czerwona po obiedzie, bronchisan na gardło, lipa na rozgrzanie,
rumianek na brzuch. Czekolada, tak przyda się. Płatki jaglane i
inne suszone dziadostwo na poranną ciepłą mamałygę.
 Kakao na wieczór dla Bruna. Ryż i ciecierzyca, dobrze komponują się razem oraz mydło pomarańczowo-cynamonowe [ryż ciecierzyca oraz mydło cynamonowo-pomarańczowe komponują się dobrze razem :-) – red.]

Czytaj dalej Pakowanie

Na miejscu w Christianii

Małgosia: Z lotniska zabrały nas samochodem dwie chuliganki: Monika i Aneta. Dom w Chrystianii….hm. Wyglądem mnie nie zaskoczył, bo widziałam go wcześniej, za to zapach… niepożądany. Po wejściu nastąpiła chwila konsternacji – gdzie jest prysznic? Odpowiedział mi na to śmiech chuliganek – to Christiania moja kochana, mokre chusteczki albo łaźnia publiczna, to tutejsza łazienka. Jednak po chwili Bruno oznajmił, że znalazł prysznic w kuchni za lodówką. Problem polegał na tym, że kabina prysznicowa wyglądała jak ze śmietnika, a nawet gorzej.
 Pomyślałam, że zwykłe klapki nie wystarczą, że koniecznie muszę kupić jakieś zabudowane plastikowe buty, by nie nabawić się grzybicy. Tymczasem Monika z Anetą poganiały nas do wyjścia. Czas przywitanie z Kopenhagą – na lamagina.
 ”Lamagin” to kurdyjska pizza z fetą, szpinakiem, jajkiem i cebulą. Tomas zawsze przyrządza to danie, jak przylatuję. Zatem pojechaliśmy na Bryygen na kolację. I po mój rower, który czekał na mnie całą zimę w piwnicy.