Rowery

W Kopenhadze bez roweru… Nie. Nie można pozbawić się przyjemności zwiedzania tego miasta z wysokości siodełka. Poza tym rower wypada mieć również dla wygody przemieszczania się, jeśli ładna pogoda, rzecz jasna jak słońce, które nie szczędziło swych promieni podczas naszej christianskiej zabawy.

Ben: Kultura rowerowa w Kopenhadze rozwinięta jest na nieprzeciętną skalę, być może jest to europejska stolica rowerzystów? Całe miasto pokryte jest siatką ścieżek rowerowych, skrzyżowania wyposażone są w specjalne światła dla rowerów, które pomagają rozładować korki, bo nie do wiary! ale czasem na tych oznaczonych znakiem rowerowym ścieżkach tworzą się prawdziwe zatory. A ten „rowerowy raj” zamienia się czasem w „piekiełko”. Bo niektórzy rowerzyści pędzą na swych wyścigówkach tak, że w razie zderzenia lub upadku trudno chyba uniknąć szpitala. Dlatego chociaż nie lubię jeździć na rowerze w kasku, tam z pewnością bym sobie sprawił, na przykład taki jaki Bruno przywiózł z Krakowa.
 W rowery zostaliśmy wyposażeni przez Tronstadów. Małgosia już podczas poprzedniego pobytu w Cph dostała od nich ładną czarną „damkę”, Bruno dostał rower widoczny na zdjęciu, a ja używaną tylko zimą przez Tomasa półwyścigówkę, na grubszych oponach, nie wiem czemu bez błotników :-)
 Gdy jeździliśmy po mieście razem, unikaliśmy głównych tras rowerowych, na których panuje największy ruch – Małgosia bała się o Bruna, chociaż moim zdaniem przesadnie. Raz zapytałem go czy się boi, odpowiedział, że nie… Ale lepiej dmuchać na zimne, fakt, kilka razy szusnął obok mnie z taką prędkością ktoś, że pomyślałem: wariat. A czasem taki rozpędzony ktoś jest w garniturze i krawat mu łopocze na wietrze :-) niesamowite. Do biura pędzi albo z biura, na giełdę czy na obiad czy po co? Bo chyba nie po medal…
 Z kopenhaskich ciekawostek rowerowych muszę wspomnieć towarowe trójkołowce. Rewelacja, a jaka czasem również elegancja… Takie trójkołowce służą do wożenia wszelkich rzeczy, także dzieci :-) Zostały ponoć wynalezione w Christianii. Emmerik z dumą obwiózł mnie po dzielnicy własnym tricyklem, gdy wybraliśmy się do ichniej Castoramy po farbę…

2 przemyślenia nt. „Rowery”

  1. powiastka cyklista w innych, niekopenhaskich okolicznościach przyrody, oraz o tym jak nie wygrałem Tour de France, a Giro d’Italia szusnęło mi koło nosa czyli utracony klapek :-)


    muzyka: Caparezza „sono fuori dal tunnel del divertimento”.
    ujęcia: Las Krzeszowicki sprzed lat

  2. „…A person flying horizontally on a bicycle – this is already motion toward the form of the angel, the highest human. Through the invention of these machines of horizontal flight, mankind moves closer til an angelic state, or toward ideal humanity. Every thinking human being can understand that the bicycle represents precisely those mechanical wings, the starting point or kernel of the future organic wings, by which humanity will undoubtably break the fetters confining it to the telluric world, and humanity will escape by means of mechanical invention into the solar world around it.”
    Alexander Vasilyevich Suchovo-Kobylin (1817-1903)

Skomentuj Ben Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *